Wszystkie Z regionu szczecińskiego W skrócie Z kraju

z kraju artykuł

Świętokrzyskie: Jak się bawiło Gosiewo

Małgorzata Wach, Gazeta Wyborcza,

dodane przez MQ; zmodyfikowane

"Sto lat, sto lat niech żyje nam!" - intonowali w sylwestrową noc mieszkańcy Włoszczowy, pijąc szampana za zdrowie ministra kancelarii premiera Przemysława Gosiewskiego. Nowy Rok na najsłynniejszej stacji w Polsce spędziły setki osób z całego kraju.
Sylwester, godzina 20, Dworzec Główny w Krakowie: "Przy peronie piątym stoi sylwestrowy pociąg do Włoszczowy-Północ. Planowy odjazd o godzinie 20.10" - słychać przez megafon. Przybywa pasażerów. Eleganckie garnitury i suknie, ale również dżinsy i bawełniane koszulki. Na torze po przeciwnej stronie peronu "Malinowski" - ekspres do Warszawy, który od połowy października zatrzymuje się na stacji Włoszczowa-Północ. To minister Gosiewski spowodował, że w 11-tysięcznym miasteczku stają ekspresy jadące Centralną Magistralą Kolejową. "Malinowski" świeci pustkami, za to w pociągu sylwestrowym dudni muzyka. - Kierunek Gosiewo! - krzyczą przez okno młodzi ludzie. Organizatorzy kolejowego sylwestra reagują uśmiechem: - Odcinamy się od polityki. Jesteśmy pasjonatami kolei. Włoszczowa-Północ wyszła jakoś tak przy piwie - mówi Kuba Gumułczyński ze Stowarzyszenia Miłośników Kolei z Krakowa.

Wybór okazał się strzałem w dziesiątkę. Ponad 150 biletów rozeszło się w błyskawicznie. - Chętnych było tak wielu, że spokojnie moglibyśmy nimi zapełnić cztery pociągi - mówi Gumułczyński.

Przyjechali ludzie z Wrocławia, Łodzi, Białegostoku i Chorzowa, a nawet z Luksemburga i Rumunii. Wśród gości byli lekarze i nauczyciele, studenci i dziennikarze, prawnicy i kierowcy. A nawet krakowski radny z żoną: - Sylwestrowy pociąg do Włoszczowy znalazł się na liście najbardziej snobistycznych imprez w kraju. Grzechem by było nie jechać - mówił z uśmiechem Kazimierz Czekaj, radny PO.

Resory rozbujają każdego

Godzina 20.10. Odjazd. W wagonach tanecznych muzyka na full. Wszyscy radośnie podskakują. - Nawet jak ktoś nie umie, to go resory rozbujają - śmieje się jeden z organizatorów. Do Włoszczowy tylko 106 kilometrów. Po drodze są jednak postoje.

- Syn nas namówił na tę imprezę. Coś czujemy, że nie będziemy żałować - mówią z uśmiechem małżonkowie w średnim wieku.

- Sylwester we Włoszczowie może się zdarzyć tylko raz w historii - dodaje Marcel Góra, student prawa UJ z Sosnowca.

Dochodzi godzina 23. Pociąg wjeżdża na stację Włoszczowa-Północ. Na peronie czekają setki osób. Ale nikt nie wita gości chlebem i solą. Nie tańczy. Nie śpiewa. Stoją i patrzą. Odświętnie ubrani, z szampanem w ręku. - Polska miała do nas przyjechać, to przyszliśmy popatrzeć - mówi 60-letnia Halina Janicka.

Czemu nikt tu nic nie zorganizował?

- Bo nikt się takiego balu nie spodziewał. Główny sylwester jest na Rynku - mówi pani Janicka.

- Tak się bawi, tak się bawi Gosiewo! Gosiewo! - krzyczą za jej plecami młodzi ludzie. Nazwisko ministra Gosiewskiego jest jednym z najczęściej powtarzanych.

- Szkoda, że nie przyjechał. Dużo mu tu zawdzięczamy - tłumaczy starszy mężczyzna.

Zaraz za Paryżem

Na peronie ustawiła się spora grupa dziennikarzy. W TVN 24 relacja na żywo. - Proszę państwa, tak się bawi Włoszczowa - mówi do kamery młoda dziennikarka. Obrazki z niewielkiej stacji w Świętokrzyskiem pokazywane są tuż po relacji z Paryża, Rzymu i Warszawy. Za kilka minut rok 2007. Ostatnich sekund starego roku nikt tu głośno nie odlicza. - Jest! Jest! - krzyczy ktoś przez okno z pociągu. Strzelają fajerwerki. Leje się szampan. Płyną życzenia. Zaczynają się tańce i śpiewy: - "Jedzie pociąg z daleka...", tyle że nie do Warszawy, a do Włoszczowy. - Dziś u nas jest centrum Polski - krzyczą radośnie do kamer włoszczowianie. Część z nich przyniosła nawet swój sprzęt. Kręcą. Robią zdjęcia. - Trzeba to uwiecznić. Za rok ludzie o nas zapomną - mówi smutno młody mężczyzna, który przyszedł na peron z całą rodziną. Goście z pociągu zajadają krokiety z barszczem.

Pięć minut Włoszczowy

"Uwaga, uwaga. Pociąg sylwestrowy stojący na torze czwartym przy peronie pierwszym jest gotowy do odjazdu" - komunikuje głos z megafonu. Dochodzi 1.30. Stacja Włoszczowa-Północ powoli się wyludnia, ale zabawa w pociągu nie słabnie. - Komu szampana, komu czerwone wino? - pyta grupa studentów z Krakowa. - Jeszcze trochę zostało.

Na miejscu jest też gorąca kawa i herbata, kanapki. - Wszystko na medal - zachwalają pasażerowie. Do Krakowa zostało jakieś dwie godziny balu.

- Ten sylwester przejdzie do historii - mówi Michał Łukasiewicz z Warszawy. - To było pięć minut Włoszczowy.

źródło: Gazeta Wyborcza

brak komentarzy