Wszystkie Z regionu szczecińskiego W skrócie Z kraju

z kraju artykuł

Warszawa: Wielka radość z biletu aglomeracyjnego

Jarosław Osowski,

dodane przez kasiek007

Uradowani pasażerowie Kolei Mazowieckich liczą już, ile pieniędzy zostanie im w kieszeniach od Nowego Roku. Smutno jest tylko tym z Kobyłki i Wołomina - tych miast nie stać na dotowanie wspólnego biletu na pociągi i komunikację w Warszawie.
"Świetna wiadomość", "To chyba cud", "Nareszcie coś się ruszyło" - takie komentarze powtarzały się w poniedziałek na forum w portalu Gazeta.pl. Napisaliśmy, że bilet aglomeracyjny obejmie 19 kolejnych podwarszawskich stacji. Zgodnie z parafowanym w poniedziałek porozumieniem Zarządu Transportu Miejskiego i Kolei Mazowieckich wspólna taryfa od 1 stycznia będzie sięgać do Chotomowa, Nieporętu, Zielonki, Sulejówka-Miłosny, Śródborowa, Zalesia Górnego, Pruszkowa i Płochocina - to już wszystkie linie pociągów podmiejskich.

Wygodnie i oszczędnie

Na tę wiadomość pasażerowie z tych miejscowości czekali od lat. Teraz kupią tylko jeden bilet, z którym dostaną się koleją do Warszawy. Wystarczy zakodować 30- lub 90-dniowym warszawską kartę miejską albo skasować dobowy, trzydniowy czy tygodniowy na drugą strefę podmiejską. Nie trzeba już mieć osobnego biletu na tramwaje, autobusy czy metro. To duża wygoda i spore oszczędności. Np. 40 zł miesięcznie dla mieszkańców Otwocka czy Ożarowa Maz. i 80 zł dla dojeżdżających z Zalesia Górnego pod Piasecznem. Różnicę zwracają Kolejom Mazowieckim samorządy podwarszawskich gmin i powiatów, a także Warszawy, której zależy, by więcej osób wjeżdżało do stolicy pociągami, niż samochodami i autobusami.
Kobyłka się nie dołoży, bo już jest pod kreską

Niepocieszeni są tylko mieszkańcy Kobyłki i Wołomina. Wprawdzie samorządy obu tych miast też przystąpiły do wspólnej strefy biletowej, ale Koleje Mazowieckie - już po wstępnych ustaleniach - zażądały od nich dużo wyższych dopłat. - Prawie 100 tys. zł zamiast 40 tys. miesięcznie, a my mamy duże wydatki na kanalizację - mówi burmistrz Kobyłki Robert Roguski.

W Wołominie, następnym mieście wzdłuż torów kolejowych z Warszawy, radni głosują nad budżetem w czwartek. Wtedy okaże się, czy wysupłają dodatkowe pieniądze kosztem innych inwestycji albo zadłużenia miasta. - Ale nawet gdybyśmy znaleźli jakieś zaskórniaki, to i tak nie da rady Kobyłka, bo już jest pod kreską - żałuje wiceburmistrz Radosław Wasilewski. Wołomin na dojazdy swoich mieszkańców do Warszawy musiałby przeznaczyć w przyszłym roku ok. 2 mln zł (na wszystkie wydatki planuje 117 mln zł).

- Rzeczywiście pół Kobyłki jest teraz rozkopane, ale mimo wszystko nasz burmistrz powinien się dołożyć do wspólnego biletu - uważa Małgorzata Żurańska, którą spotkaliśmy wczoraj na Dworcu Wileńskim. Codziennie dojeżdża tu z Ossowa i przesiada się do tramwaju na Grochów. - Z kolei korzysta mnóstwo osób. Kierowcy zostawiają samochody pod stacjami i jadą dalej pociągiem, bo nie chcą stać w korkach.

Burmistrz Kobyłki jest przekonany, że wspólny bilet będzie także w jego mieście. Może nie w styczniu, ale po kilku miesiącach. - Raczej za rok - przewiduje bardziej realistycznie wiceburmistrz Wołomina.

Jednak pasażerowie, którzy nie załapali się tym razem do wspólnej strefy biletowej, też mogą zaoszczędzić. Jak pani Hanna, która dojeżdża z Mińska Maz. Ma bilet miesięczny na kolej za 147 zł do Woli Grzybowskiej. To pierwsza stacja na jej linii w miejskiej strefie ZTM, gdzie bilet 30-dniowy kosztuje 78 zł. Gdyby wykupiła bilet kolejowy aż do Dworca Śródmieście, gdzie przesiada się do tramwaju, zapłaciłaby o prawie 46 zł więcej.

źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna

możliwość komentowania została wyłączona