Wszystkie Z regionu szczecińskiego W skrócie Z kraju

z kraju artykuł

Lublin: Podróż jak z filmu Barei

Sławomir Skomra, Gazeta Wyborcza,

dodane przez ADIK

Co oznacza dla nas 90-minutowa podróż pociągiem do Warszawy? Dla niektórych to wręcz udane życie rodzinne. "Gazeta" przepytała lublinian, co w ich życiu zmieniałby szybka kolej do stolicy.
Zasługujemy na szybkie połączenie kolejowe z Warszawą. "Gazeta" pokazuje, że możliwe jest, aby zamiast blisko trzech godzin w pociągu do Warszawy spędzać w nim najwyżej półtorej. Najpierw trzeba jednak zmodernizować trasę. To znaczy wymienić szyny i podkłady, żeby pociąg mógł bezpiecznie rozwinąć prędkość 160 km na godzinę. Taką samą z jaką jadą pociągi ze stolicy do Krakowa.

Na modernizację 177 km trasy potrzeba ok. 800 mln euro. Pieniądze mogłyby pochodzić z Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko 2007-2013. Ale kolejne rządy tak wpisywały inwestycję na listę rezerwową, że ostatecznie linii kolejowej nr 7 nie ma na żadnej z nich.

Więcej czasu dla siebie

Co właściwie oznacza dla nas szybka kolej? Aleksandra Gryciuk pracuje w warszawskiej agencji public relations Ciszewski PR. Od dwóch miesięcy dojeżdża do stolicy z Lublina. Najpierw jednak musi wyjechać ze Świdnika.

Na cały tydzień jedzie do Warszawy, a wraca w weekend. Zaznacza, że tylko wtedy, kiedy nie ma zajęć na studiach podyplomowych w stolicy. - Jadę pociągiem lub samochodem z moim chłopakiem - mówi. - Podróż pociągiem zajmuje trzy godziny, a droga samochodem zależy od pogody i korków. W najlepsze dni są to dwie godziny, ale czasami nawet cztery - opowiada. Podróż samochodem jest wygodniejsza, ale trudno wtedy przewidzieć ile czasu zajmie.

- Przy powrocie trzeba też pamiętać, żeby do pociągu wsiąść na Dworcu Zachodnim w Warszawie. Jeśli w piątek wieczorem wsiada się na Centralnym, trzeba się liczyć z tym, że przez większość czasu trzeba będzie stać. A kiedy ma się do przejechania prawie trzygodzinną trasę, to jest to męczące - przyznaje.

Co zmieniłaby szybka kolej? - Każdemu na tym zależy. Jeśli dostałabym się do Lublina w ciągu godziny albo półtorej, to więcej czasu spędziłabym w domu. Miałabym czas dla siebie. Przed wyjazdem też czułabym się inaczej, bo nie myślałbym, że czeka mnie wielogodzinna jazda - uważa.

Pociąg nie napotyka korków

Korki denerwują też Michała Życkiego. Od dwóch lat, z przerwami, dojeżdża do Warszawy. Pracuje w radomskiej firmie hydraulicznej. - Większość załogi jedzie z Radomia własnymi samochodami. Ja z dwójką kolegów wsiadamy do busa o szóstej rano przy ul. Ruskiej w poniedziałek. Czasami, jak wiemy, że rozpoczynamy pracę wcześniej, płacimy drożej za bilet i jedziemy pociągiem o godz. 6.15. Jadąc busem nie wiemy, na którą dokładnie będziemy - mówi.

Życki nie raz utknął w takich korkach, że w pracy był spóźniony nawet dwie godziny. Przyznaje, że czeka na szybkie połączenie Lublina ze stolicą: - Teraz wyjeżdżam na tydzień, ale są dni kiedy z powodu pogody, jak kładziemy rury na dworze, kończymy pracę godz. 13 albo 14 - mówi. W takich sytuacjach niemal od razu, mógłby wsiąść do pociągu i w dwie godziny być w domu. - W maju się żenię. Narzeczona sama zaklepuje salę, ustala listę dań na wesele, wybiera wzór zaproszeń - mówi. - Jeśli w Lublinie mógłbym być o godz. 17, to byłby jeszcze czas na załatwienie różnych spraw.

Brak życia rodzinnego

Nie wiadomo, ilu lublinian jest w sytuacji Anety Matys, która codziennie spędza sześć godzin w pociągu. Przed rokiem dostała pracę w dużej firmie, która sprzedaje materiały biurowe. Jest tam główną księgową. Jak mówi, zdecydowała się dojeżdżać do Warszawy i rozglądać się tam za kupnem mieszkania. Jej mąż Rafał pracuje w Lublinie, a trzyletnim synkiem zajmuje się babcia.

- Samochód potrzebny jest mężowi, dlatego jeżdżę pociągiem. Busy są tańsze, ale pociąg jest wygodniejszy - mówi.

Jej relacja z podróży przypomina scenę z filmu "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz" Stanisława Barei: - Wsiadam w Lublinie kilkanaście minut po siódmej, a na Dworcu Centralnym jestem przed godziną dziesiątą. Szybko w autobus i kilka minut po godz. 10 jestem w pracy. Szef już wie, że pociąg może mieć opóźnienia.

Z powrotem pociąg z Warszawy Centralnej odjeżdża o godz. 19.15. Mąż odbiera Anetę z dworca w Lublinie przed godz. 22. - Czasami jak muszę zostać dłużej w pracy, śpię u koleżanki - mówi i dodaje, że najbardziej brakuje jej kontaktów z rodziną. Dziecko jeszcze śpi, jak wyjeżdża i śpi jak wraca. - Liczyłam się z tym, ale ta praca gwarantuje mi wolne weekendy - tłumaczy.- Gdyby można było do Warszawy jechać godzinę, byłoby super. Tym bardziej, że jak jadę do pracy od koleżanki to czasami droga trwa dłużej - mówi. Jednak przyznaje, że planuje zamieszkać w stolicy. - Prędzej kupię tam mieszkanie, niż normalnie dojadę z Lublina do pracy - mówi.

Szybka kolej do Warszawy

Musimy przekonać parlamentarzystów, by mimo podziałów politycznych stworzyli lobby, które skłoni ministrów rozwoju regionalnego i infrastruktury, by lubelski projekt znalazł się na głównej liście POIiŚ 2007-2013!

To się uda tylko wtedy, gdy włączymy się w to wszyscy. W "Gazecie" od piątku będziemy drukować apel popierający naszą akcję, pod którym będziecie się mogli podpisać. Wasze głosy poparcia trafią do przedstawicieli rządu, którzy będą decydować, które projekty znajdą się na liście POIiŚ 2007-2013.

W lutym zorganizujemy wielką debatę promującą ideę szybkiej kolei do Warszawy. Oprócz posłów i senatorów zaprosimy na nią przedstawicieli rządu i centrali Polskich Linii Kolejowych PKP.

źródło: Gazeta Wyborcza

brak komentarzy