Informacje
Lublin: Zwolnienia w PKP Cargo
sko, Gazeta Wyborcza,
dodane przez ADIK
Tysiące osób w całym kraju i ponad setka na Lubelszczyźnie starci pracę w spółce PKP Cargo. Kolejarze protestują, bo jak mówią nie ma powodów do zwolnień.
Spółka ma problemy z powodu kryzysu gospodarczego. Mniejsza produkcja w fabrykach powoduje, że kolej przewozi coraz mniej towarów. W ubiegłym roku PKP Cargo straciła 300 mln złotych. Dlatego wprowadza plan restrukturyzacyjny. Jednym z jego elementów są zwolnienia pracowników. W całej Polsce Cargo chce zwolnić od 7 do 10 tysięcy ludzi. Teraz z spółce pracuje 37 tysięcy osób.W lubelskim zakładzie pracuje 1290 pracowników. Część z nich już została zwolniona z obowiązku świadczenia pracy - od początku lutego 40 osób siedzi w domu i tym samym dostają tylko 60 proc. pensji. Jednak muszą być dyspozycyjni. Jeśli zostaną wezwani, to mają obowiązek stawić się w pracy w ciągu 48 godzin.
Ile osób docelowo straci pracę na Lubelszczyźnie? Na razie władze spółki obliczają wielkość zwolnień, ale kolejarze mówią, że nawet 110 osób może pójść na bezrobocie. Z tym, że kolejarska "Solidarność" twierdzi, że fala zwolnień powinna ominąć Lubelszczyznę. .
- Nasz zakład jako jedyny w kraju wykonał plan przewozów w 2008 rok - argumentuje Mirosław Oleszczuk szef "Solidarności" we Wschodnim Zakładzie PKP Cargo.
Co dziwne dyrekcja spółki mówi, że plan na ten rok nie jest mniejszy niż w 2008. Czyli zakład będzie prosperował jak dawniej.
Nie tylko kwestia zwolnień bulwersuje kolejarzy. Chodzi też o plany przeniesienia 18 lokomotyw w inne rejony kraju. - Chcą nas zamordować - grzmi jeden ze związkowców. - To celowe działanie. Kiedy nie będzie lokomotyw, nie będziemy mieli co robić i zwolnienia będą uzasadnione. A lokomotywy to nasze narzędzia pracy - mówi. Ale dyrekcja spółki nie komentuje tych wiadomości.
Plan naprawczy zakłada też cięcia płac. Mają zniknąć składniki wynagrodzenia - takie jak diety czy dodatek kilometrowy. Pracownicy zapowiadają, że na takie zmiany się nie zgodzą. Na razie trwa dyskusja ze związkowcami o panie naprawczym.
Podobna sytuacja jest w innych rejonach Polski. Na Podkarpaciu w pięciu zakładach spółki (Rzeszów, Dębica, Przemyśl, Żurawica i Stalowa Wola) pracuje prawie 2200 osób. To głównie pracownicy, którzy zajmują naprawą lokomotyw i maszyniści.
Tam pracę miało stracić 800 osób. Jednak pod naciskiem związkowców dyrektor tamtejszego zakładu wysłał pismo do centrali, że może się zgodzić najwyżej na 300 osób. Od 1 lutego 400 pracowników nie przychodzi do pracy. 40 lokomotyw z Dębicy ma trafić do Tarnowa, a kolejne 8 do Krakowa. Ale tam przewozy spadły o 75 procent.
Wiadomo też, że z 42 zakładów PKP Cargo SA ma zostać tylko 16. ich listę mają uzgodnić wspólnie dyrekcja i związki zawodowe.
źródło: Gazeta Wyborcza
możliwość komentowania została wyłączona