Wszystkie Z regionu szczecińskiego W skrócie Z kraju

z kraju artykuł

Poznań: Stoi w polu lokomotywa

Ludmiła Anannikova, Piotr Żytnick, Gazeta Wyborcza,

dodane przez kasiek007

Awaria światłowodu sparaliżowała ruch na trasie kolejowej Poznań - Swarzędz. Nie działały semafory, zwrotnice i system sterowania ruchem. Pociągi spóźniały się ponad dwie godziny.
Magda Subda, studentka z Konina, jechała na egzamin. Ok. godz. 13 pociąg utknął w lesie przed stacją Poznań Wschód: - Nikt nic nie wiedział. Gdy po godzinie wjechaliśmy na stację, obok stał pociąg z Gniezna. Opóźniony półtorej godziny!

Eurocity z Warszawy do Berlina utknął w Swarzędzu. - Ludzie wyszli i zaczęli iść wzdłuż torów. Kolejarze mówili, że zepsuły się semafory i zwrotnice. Wszędzie paliło się czerwone światło - opowiada Piotr z Warszawy. Do Poznania, zamiast o godz. 10.20, dotarł po dwunastej. - Gdybym wiedział, co się dzieje, złapałbym taksówkę. Ale kolejarze mówili, że wszystko będzie działać.

Co się stało? Przed modernizacją poznańskiego węzła ruchem pociągów kierowało osiem starych nastawni. Teraz ich zadania przejął elektroniczny system sterowania ruchem z jednym w pełni skomputeryzowanym centrum na stacji Poznań Główny. Wczoraj ok. godz. 10 pracownicy centrum nagle stracili łączność ze stacjami: Garbary, Poznań Wschód, Antoninek i Swarzędz. Nie byli w stanie pokierować pociągami, które się tam znalazły. - Ze względów bezpieczeństwa musieliśmy zatrzymać wszystkie składy - mówi Łukasz Więcek, rzecznik Zakładu Linii Kolejowych w Poznaniu. Przyczyną awarii było uszkodzenie światłowodu przez jedną z firm budujących wiadukt na Zawadach. - Podczas zabezpieczania nasypu świder wwiercał się w ziemię. Nie wiemy, czy błąd popełnił operator, czy instalacje kolei były położone inaczej niż na planach - mówi Kazimierz Skałecki, wicedyrektor ZDM.

Do godz. 12 ruch pociągów między dworcem głównym a stacjami, z którymi stracono łączność, był całkowicie wstrzymany. Potem zastosowano procedurę awaryjną. - Nie działają semafory. Maszyniści otrzymują polecenia drogą radiową. Pociągi muszą kursować wolniej, dlatego czas przejazdu między stacją Poznań Wschód a dworcem głównym wydłużył się z 10 minut do pół godziny - mówił Jan Wojciński, zastępca dyrektora Wielkopolskiego Zakładu Przewozów Regionalnych.

Część pociągów kolej skierowała na stacje Poznań Franowo i Poznań Starołęka. Opóźnienia jednak rosły. Osobowy z Gołańczy, który miał przyjechać do Poznania o godz. 11.20, dotarł dopiero o 14.30. Gdy przed godz. 16 byliśmy na dworcu, nie było lepiej: osobowy z Torunia był spóźniony dwie i pół godziny! Później odjeżdżały także pociągi z Poznania.

- Każda minuta kosztuje nas 8 zł. Wyliczymy straty i zażądamy zwrotu od sprawcy - zapowiada Więcek.

źródło: Gazeta Wyborcza

możliwość komentowania została wyłączona