Wszystkie Z regionu szczecińskiego W skrócie Z kraju

z kraju artykuł

Podkarpackie: Podkarpacie zjeżdża z torów

Marcin Kobiałka,Gazeta Wyborcza,

dodane przez kasiek007

Coraz mniejsze są szanse, na to że na mecze Euro 2012 z Polski a Ukrainę kibice pomkną pociągami z szybkością 160 km/h. Kolejom brakuje pieniędzy. Na włosku wisi też szybka modernizacja linii Rzeszów - Warszawa.
Dwie najważniejsze kolejowe inwestycje na Podkarpaciu są poważnie zagrożone. To modernizacja magistrali E-30, która w naszym województwie zaczyna się od Rzeszowa, a kończy w Medyce. Druga - E-71- ma zapewnić szybkie dotarcie z Rzeszowa przez Kolbuszową do Warszawy. Przy tej drugiej, co prawda, roboty już trwają, ale jeśli ktoś marzy, że w 2012 r. do stolicy Polski dotrze poniżej czterech godzin może się srodze rozczarować.
- Czarne chmury zbierają się nad Podkarpaciem, to agonia województwa - ostrzegał w poniedziałek Jan Szczepański z podkarpackiej "Solidarności" w PKP.

Alarm wywołały władze naszego regionu. W poniedziałek do Rzeszowa ściągnęły dyrektorów ze spółek kolejowych, które odpowiadają za te inwestycje. Przyjechał m.in. Piotr Borys, zastępca dyrektora ds. inwestycji w Grupie PKP SA i Włodzimierz Żmuda, szef krakowskiego oddziału Polskich Linii Kolejowych PKP. Obaj smętnie i ogólnikowo tłumaczyli, że kolej musi zweryfikować swoje plany inwestycyjne.

W całym kraju inwestycje kolejowe szacowane są na 50-55 mld zł. Kolej ma tylko połowę tej kwoty. - Nasze plany wymagają nowego spojrzenia. Wzrost kosztów powoduje konieczność zmniejszenia inwestycji. Nie jesteśmy zyskowną spółką - narzekał Żmuda.

Unia za mało chce dać

To oznacza, że co druga inwestycja wypadnie z listy najważniejszych, które są współfinansowane z Unii Europejskiej. Zagrożona jest m.in. modernizacja magistrali E-30, która ma pochłonąć 3,5 mld zł. - Wyczerpują się nasze możliwości kredytowe - przekonywał Piotr Borys. W praktyce może to oznaczać, że pociągiem między Polską, a Ukrainą na Euro 2012 z szybkością 160 km/ nie pojedziemy.

PKP twierdzą, że Unia Europejska nie chce już finansować inwestycji kolejowych w 80 procentach, tylko maksymalnie w 65.

- Żadnych konkretów nie podają! - szeptali między sobą urzędnicy. Gorąco zrobiło się, gdy do mikrofonów dorwali się politycy PiS-u. Tylko oni się zjawili na spotkaniu. Z koalicji PO-PSL nie było żadnego przedstawiciela, co później nie uszło uwadze Wojciechowi Buczakowi (PiS), szefowi "Solidarności" w regionie rzeszowskim i radnemu sejmiku podkarpackiego. - PO i PSL w tej sprawie zdezerterowało - grzmiał Buczak.

- Mamy same ogólniki, tak żeby nikogo nie urazić, a panowie z kolei inaczej rozmawiają, jak się zamkną w zaciszu swoich gabinetów - wytykał Zdzisław Pupa, senator PiS.

A Bogdan Rzońca, wicemarszałek podkarpacki, zagroził, że jeżeli kolej wyrzuci ze swoich planów podkarpackie inwestycje, to samorząd nie da jej 48 mln zł, które są zapisane w Regionalnym Programie Operacyjnym. - Damy je choćby na drogi - mówił potem "Gazecie" Rzońca. Wcześniej dopatrywał się spisków. - Chyba lobby drogowe w Warszawie jest mocniejsze od lobby kolejowego - dywagował wicemarszałek.

PiS: "Do roboty!"

Władze PKP broniły się jak mogły. - Jesteśmy przygotowani z dokumentacją, możemy ogłaszać przetargi, ale nie mamy pieniędzy. Szukajmy ich, a nie mówmy tylko, że kolej jest zła - prosił dyrektor Żmuda.

Na nic się to zdało. - Takiej anarchii, bałaganu nie widziałem! Rozwalacie całą koncepcję szybkich połączeń. To jest antyreforma! Na Podkarpacie nie ma pieniędzy, a w Łodzi będą? Bo stamtąd pochodzi minister infrastruktury Cezary Grabarczyk? - pytał Stanisław Kogut, senator PiS z regionu nowosądeckiego. W Rzeszowie szalał z mikrofonem za co zbierał brawa od związkowców. Władze PKP ze spuszczonymi głowami tylko słuchały.

- Do przodu! Weźmy się do roboty! - apelował Kogut.

Władze kolei zapewniały jeszcze, że na razie nie ma ostatecznej decyzji, czy modernizacja magistrali E-30 wypadnie z priorytetowych inwestycji. - W ciągu dwóch miesięcy wszystko się wyjaśni - mówił wicedyrektor Borys. Zapowiedział plan alternatywny. - Rewitalizacja! - rzucił hasło. A sala kręciła głowami.

Wicemarszałek jak Zagłoba

Potem Borys wyjaśniał "Gazecie", że rewitalizacja polegałaby tylko na tym, że po zmodernizowaniu (za mniejsze pieniądze) odcinka od Rzeszowa do granicy polsko-ukraińskiej pociągi na Euro 2012 jeździłby z maksymalną prędkością 120 km/h.

Nieco lepiej wygląda sytuacja z linią Rzeszów - Warszawa przez Kolbuszową, której modernizacja finansowana jest tylko z budżetu państwa. W ciągu trzech lat wydano na inwestycję 130 mln zł, a potrzeba aż prawie 4 mld zł. W tym roku PKP na roboty mają 50 mln zł, w przyszłym 100 mln. - Pieniędzy z budżetu musi być więcej - mówił Włodzimierz Żmuda.

- Perspektywa, że w 2012 r. będzie można szybko podróżować do Warszawy nie ma pokrycia w środkach finansowych - komentował Jan Zuba, burmistrz Kolbuszowej.

W 2012 r . szybko do Warszawy na pewno nie dotrzemy. - Lata 2013-2014 są już bardziej realne - przyznał nam Piotr Borys z Grupy PKP SA.

Gorącą atmosferę starał się ostudzić Bogdan Rzońca, który zakończył spotkanie: - Kupą mości panowie w obronie kolei - zaapelował. I zapowiedział "energiczne rozmowy" w Warszawie.

źródło: Gazeta Wyborcza

możliwość komentowania została wyłączona