Wszystkie Z regionu szczecińskiego W skrócie Z kraju

z kraju artykuł

Kraj: Dziennik z podróży PKP: 235 km na godzinę

Sławomir Skomra, Gazeta Wyborcza,

dodane przez kasiek007

Rekord! Pędzimy z prędkością 235 km/h. Wagon sunie równo po torach. Nic nie trzęsie, nie rzuca. Wokół słychać tylko delikatny szum powietrza. "Husarz", najszybsza lokomotywa w Polsce, już niedługo będzie kursować kursować, między Warszawą, a Krakowem i Katowicami. Po remoncie linii kolejowej nr. 7, także z Lublina do Warszawy.
Lokomotywę Eurosprinter Siemens ES 64 U4 pierwszy raz zobaczyliśmy w nocy z czwartku na piątek stojącą na stacji Psary na pograniczu województw świętokrzyskiego i śląskiego. "Husarz" przypominał niebiesko-srebrny pocisk, który tylko czekał na odpalenie.

"Husarz" śladem Pendolino

Było kilka minut po godz. 23, kiedy technicy z Centrum Naukowo-Technicznego Kolejnictwa montowali w lokomotywie ostatnie przyrządy pomiarowe. Mają one odpowiedzieć na pytanie, jak przy tak wielkich prędkościach zachowują się szyny, trakcja elektryczna i sama lokomotywa. Testy są niezbędne, by lokomotywa mogła jeździć po polskich torach.

Wyznaczony do prób - zarządzany przez lubelski oddział Polskich Linii Kolejowych PKP - 36-kilometrowy odcinek torów na Centralnej Magistrali Kolejowej między Psarami, a Góra Włodowską jest najlepszy w Polsce. To właśnie na CMK kolej testuje swoje największe skarby. W 1994 roku PKP pokazało w okolicach Białej Rawskiej włoski superexpres Pendolino i wówczas padł rekord prędkości na polskich torach - 251 km/h. - Jechałem tym pociągiem. Mam certyfikat - chwali się z uśmiechem kolejarz biorący udział w testach prędkościowych "Husarza". W jego głosie czuć podniecenie.

Nic nie piszczy, nic nie skrzypi

Testy wyznaczono na noc, bo miedzy godz. 23, a trzecią nad ranem nie jeżdżą tamtędy inne pociągi osobowe, a towarowe dość rzadko. Rozpoczęły się one w nocy ze środy na czwartek. Wówczas lokomotywa z trzema wagonami osiągnęła prędkość 208 km na godzinę. To mniej niż spodziewali się kolejarze, dlatego następnej nocy chcieli pobić rekord.

Minęła północ. Wsiadamy do nowoczesnego, wygodnego wagonu. Fotele są czyste, przedziały klimatyzowane. Nic nie piszczy i nie skrzypi. Aż chce się jechać. Pierwszy, próbny kurs pokonujemy z prędkością 160 km na godzinę. - To na rozgrzewkę - szturchają nas kolejarze. Właśnie z taką prędkością za kilka lat po modernizacji linii numer 7 będziemy mknąć z Lublina do Warszawy.

Czuć wielką różnicę w porównaniu ze zwykłym pospiesznym. Pociągiem nie trzęsie, słychać tylko delikatny szum powietrza. Nie słychać stukotu kół. - To nie kwestia lokomotywy, ale torów - tłumaczy jeden z techników kolejowych. Chodzi o to, że koła stukają na miejscach spawania, a na nowoczesnych szynach takich problemów nie ma.

Po godzinie 1 w krótkofalówce technika rozlega się komunikat. - 200 km na godzinę! Pierwsze zaskoczenie jest takie, że w ogóle nie czuć prędkości. Zaczyna trochę zarzucać na zakrętach. To jedyny znak że jedziemy z zawrotną prędkością. 36-kilomterowy odcinek między Psarami a Górą Włodawską pokonujemy w 14,5 minuty. Jesteśmy pod wrażeniem. Właśnie z taką prędkością "Husarz" ma kursować po Polsce.
To koniec licznika, wskazówka się urwie

To nie koniec testu. - Chodzi o sprawdzenie lokomotywy z prędkością o 10 proc. większą niż ta, do której zaprojektowane są tory - tłumaczy Andrzej Massel, z-ca dyrektora CNTK. Czyli jedziemy dalej. Nasze minimum to 220 km na godzinę.

Przed godziną 2 osiągamy ten wynik. Ale się nie poddajemy. Idziemy na rekord. Na liczniku mamy już 235 km na godzinę.

Godz. 2.30. Rozpoczynamy kolejne podejście. Naszym celem jest prędkość 240 km/h, czyli koniec licznika. - Później wskazówka się urwie - żartują kolejarze.

Kabina "Husarza" wygląda jak kokpit samolotu z dwoma komputerowymi ekranami. Ruszamy. Prawie 90-tonową maszyna rozpędza się do 200 km/h w ciągu kilkudziesięciu sekund. Potrzebuje na to jakichś czterech kilometrów. Na liczniku znów mamy 235 km/h. O ile w wagonie tego nie czuć, to w kabinie człowieka ogarnia lekki strach. Mijane słupy i drzewa tylko migają za szybą. Jeden ruch ręką maszynisty na drążku i znów atakujemy rekord. Lekko szarpie i lecimy do przodu. Na zakrętach człowiek nie może ustać na nogach. strach jest coraz większy, a maszynista ze spokojem dociska drążek.

Nie możemy przeskoczyć 235 km/h. Poddajemy się. Dyrektor Massel tłumaczy, że to nie wina lokomotywy, ale natężenia prądu na linii trakcyjnej. - Takie lokomotywy w krajach Europy Zachodniej przy wyższym zasilaniu mogą jechać nawet 230 km na godzinę - dodaje.

Z Warszawy do Katowic, za dwa lata

Lokomotywa przeszła część testów pomyślnie. Przed nią jednak kolejne próby i badania. Ale prezes spółki InterCity PKP Krzysztof Celiński zapewnia, że za kilka miesięcy "Husarz" będzie jeździł po Polsce: - Początkowo z prędkością 160 kilometrów. Na tym nie koniec. Obecnie trwa przetarg na wprowadzenie na Centralnej Magistrali Kolejowej systemu sygnalizacji kabinowej, która zastąpi semafory, ponieważ przy prędkości 200 kilometrów na godzinę mogą one być niezauważalne dla maszynistów. Po jego zainstalowaniu i przetestowaniu mniej więcej w ciągu dwóch lat na trasie z Warszawy do Krakowa i Katowic będzie można jeździć z prędkością 200 km/h.

źródło: Gazeta Wyborcza

możliwość komentowania została wyłączona