Wszystkie Z regionu szczecińskiego W skrócie Z kraju

region szczeciński artykuł

Co zostaje z auta trafionego buforem wagonu

Andrzej Kraśnicki jr, Gazeta Wyborcza,

dodane przez kajetansz; zmodyfikowane

Zainscenizowana kraksa starego opla z wagonem zainaugurowała w Szczecinie Europejski Dzień Bezpieczeństwa na Przejazdach Kolejowych.
- Niech pan napisze, żeby zapadła decyzja o pokazywaniu podczas szkoleń przyszłych kierowców zdjęć tego, co zostaje z auta po zderzeniu z pociągiem - mówił mi starszy maszynista Jan Grzegorczyk, w fachu od 34 lat, kiedy specjalnym pociągiem zbliżaliśmy się do przejazdu kolejowego przy ul. Pomorskiej.

To, co z auta zostaje, dziennikarze i przypadkowi kierowcy mogli tam zobaczyć "na żywo". Spółka PKP Polskie Linie Kolejowe, inaugurując w czwartek Europejski Dzień Bezpieczeństwa na Przejazdach Kolejowych, urządziła widowiskowy pokaz. Na przejazd wepchnięty został stary opel omega. Po chwili nadjechała drezyna z wagonem towarowym. Bufory wagonu trzasnęły z hukiem w karoserię i pchały wrak kilkadziesiąt metrów. Chociaż prędkość była niewielka, nie było wątpliwości. Gdyby ktoś siedział na tylnej kanapie, byłby martwy. Po chwili do akcji wkroczyli strażacy, pocięli porozbijaną karoserię, wyciągnęli "kierowcę" (jego kukła wyglądała lepiej), który trafił na pokład helikoptera Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.

Hasło akcji: "Zatrzymaj się i żyj!"

- Kiedy pędzę pociągiem ważącym dwa tysiące ton 70 km na godz., to widząc auto na torach mogę tylko zacząć hamować i czekać - opowiadał nam Jan Grzegorczyk. - Zatrzymam się po kilometrze. Z auta nic nie zostanie.

Grzegorczyk mówi, że nie ma maszynisty z dużym stażem, który nie miałby zderzenia z samochodem. Sam też miał, ale nie chce o tym mówić, chociaż to nie była jego wina. Teraz o największy stres przyprawiają go młodzi ludzie w szybkich samochodach.

- Stają na torach i ruszają z piskiem opon, gdy jestem 50 m przed nimi! - opowiada. - Czy się o coś zakładają? Nie wiem. Wiem, że któregoś dnia taki chłopak nie zdąży uciec.

PKP Polskie Linie Kolejowe modernizują przejazdy, zastępując te z dróżnikami instalacjami automatycznymi. Tam, gdzie były znaki "stop" pojawia się sygnalizacja. Tak jak np. w Warzymicach na linii Szczecin - Berlin. Nie wszyscy to doceniają.

- W ciągu pięciu miesięcy mieliśmy w tym miejscu sześć dewastacji - narzekał Ryszard Stachowicz, dyrektor oddziału PKP PLK w Szczecinie.

źródło: Gazeta Wyborcza

brak komentarzy