Wszystkie Z regionu szczecińskiego W skrócie Z kraju

z kraju artykuł

Trójmiasto: SKM: Słaba Kolej Miejska

Michał Tusk, Michał Jamroż, Gazeta Wyborcza,

dodane przez kasiek007

Open'er znów przerósł Szybką Kolej Miejską. W sobotnie popołudnie kolejki w kierunku Gdyni były tak przepełnione, że ludzie wieszali się na poręczach.
A zapowiadało się tak dobrze. Pierwszy raz w historii Szybka Kolej Miejska uruchomiła dodatkowe pociągi podczas festiwalu Heineken Open'er Festival. Oczywiście nie z własnej woli. Za dodatkowe kursy zapłaciło miasto Gdynia. Bo oprócz festiwalu, w Gdyni miał w ten weekend miejsce zlot wielkich żaglowców. Dzięki temu sceny z zeszłych lat, gdy wracający z Open'era ludzie czekali ponad godzinę na kolejkę, miały się już nie powtórzyć. W czwartek i piątek wszystko działało bez zarzutu - nocny powrót z festiwalu był praktycznie bezproblemowy, bo od godz. 1.50 kolejki kursowały co 15 minut. Z dojazdem do Gdyni też nie było kłopotu, bo w czasie największego ruchu festiwalowiczów, który przypadał na godz. 16-18, kolejki SKM kursowały co siedem minut. Sytuacja diametralnie zmieniła się w sobotę. Z jednej strony na Open'era i Zlot Żaglowców przyjechało jeszcze więcej gości, a z drugiej SKM-ka funkcjonowała jak w każdą sobotę - czyli jeździła co 15 minut, co wystarcza, ale w nocy. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Po godz. 16 na peronach zapanował totalny chaos. Tłumy pasażerów czekały w upale na kolejkę nawet 1,5 godz. - wagony były przepełnione, a rozkłady jazdy stały się fikcją, bo zapchane pociągi po kilka minut stały przy peronach.
- Nie zmieściliśmy się już do czwartego z kolei pociągu. Jak tak dalej pójdzie, nie zdążymy na pierwsze koncerty - denerwowali się Bogumił i Aneta, którzy przyjechali na festiwal z Darłowa, a do pociągu próbowali wejść w Gdyni Orłowie. - Współczuję starszym ludziom, którzy muszą podróżować w takich warunkach.

- To już drugi pociąg, do którego nie wszedłem. Jak można było w taki dzień puścić na trasę pojedyncze składy? - denerwował się Michał Olszewski z Sopotu, który również utkwił na stacji w Orłowie.

W najgorszej sytuacji były osoby z dziećmi w wózkach. Ich wprowadzenie do pociągu graniczyło z cudem. A w Sopocie Głównym ludzie z trudem mieścili się na peronie, którego część została zamknięta ze względu na remont. - Jak mam ruszyć, przecież zaraz ktoś mi wpadnie pod pociąg! - denerwował się kierownik jednego ze składów próbujących odjechać z Sopotu.

Sytuacja powtórzyła się w niedzielę. Co prawda SKM zmieniła taktykę i uruchomiono dodatkowe pociągi na odcinku Sopot-Gdynia, ale niewiele to zmieniło. - Zarówno w sobotę, jak i w niedzielę zrobiliśmy co w naszej mocy - mówi Leopold Naskręt z SKM. - Wydłużyliśmy kilka pociągów, ale nie możemy bez wcześniejszego zaplanowania znacznie zwiększyć częstotliwości kursowania kolejki. Przypominam, że to miasto zamawiało określoną ilość kolejek.

Joanna Grajter, rzecznik prezydenta Gdyni: - Gdy 2,5 mln osób odwiedza miasto, to trudno, by wszyscy naraz mogli wyjechać o tej samej porze. W takich dniach trzeba się z tym liczyć.

Bez względu na tłok, w niedzielę najlepszym rozwiązaniem i tak była SKM - z powodu wracających ze zlotu żaglowców i Open'era w korku stanęła cała al. Zwycięstwa i al. Niepodległości.

źródło: Gazeta Wyborcza

możliwość komentowania została wyłączona