Wszystkie Z regionu szczecińskiego W skrócie Z kraju

z kraju artykuł

Warszawa: Pociągi groźne dla niewidomych

Wojciech Karpieszuk, Gazeta Wyborcza,

dodane przez kasiek007

Kolejny wypadek niewidomego podróżnego w Warszawie. Złamał nogę, gdy wsiadał do pociągu. Przed nim miesiące rehabilitacji. - Perony i wagony są dla nas zupełnie nieprzystosowane. Wsiadanie i wysiadanie to makabra - skarżą się niewidomi.
Niewidomy Jacek Zadrożny pracuje w fundacji Instytut Rozwoju Regionalnego. Sam jeździ za granicę, działa społecznie. Walczy o prawa niepełnosprawnych - przed wyborami do europarlamentu to on alarmował, że niewidomi w Polsce nie mogą tajnie zagłosować, bo przepisy mówią, że muszą to robić z osobą widzącą. - Łamane jest jedno z podstawowych praw demokratycznych wyborów - mówił wtedy.

Niewidomy Jacek Zadrożny pracuje w fundacji Instytut Rozwoju Regionalnego. Sam jeździ za granicę, działa społecznie. Walczy o prawa niepełnosprawnych - przed wyborami do europarlamentu to on alarmował, że niewidomi w Polsce nie mogą tajnie zagłosować, bo przepisy mówią, że muszą to robić z osobą widzącą. - Łamane jest jedno z podstawowych praw demokratycznych wyborów - mówił wtedy.
W zeszły piątek czekał na pociąg Kolei Mazowieckich na dworcu Warszawa-Śródmieście. Ta stacja to forteca dla niepełnosprawnych. Nie ma tu windy dla wózków inwalidzkich, nie ma też żadnych zabezpieczeń dla niewidomych.

Zadrożny był tam 10 min przed czasem. Poprosił o pomoc przypadkową kobietę. Podprowadziła go do drzwi pociągu i odeszła. - Właśnie był sygnał do odjazdu. Wchodząc, nie wyczułem szpary między peronem a wagonem. Wpadła mi tam noga. Przewróciłem się. Na szczęście do wnętrza wagonu, a nie w tę czeluść - relacjonuje.

Leżał w korytarzu, bo nie mógł się podnieść. Jakiś podróżny pobiegł szukać konduktora. Najprawdopodobniej zadzwonił też na pogotowie. Zadrożny przejechał tak przez dwie stacje, kiedy w końcu pojawił się kierownik pociągu. Z dworca Warszawa Wschodnia pogotowie zabrało go do szpitala.

Okazało się, że noga jest złamana z przemieszczeniem. Kość wbiła się w staw skokowy. Zadrożny wciąż jest w szpitalu. Miał operację. Gips będzie nosił trzy miesiące. Kolejnych kilka to rehabilitacja.

Poprosił Koleje Mazowieckie o raport z wypadku. Chce go dołączyć do dokumentacji do ZUS. Chodzi o odszkodowanie. - I jest straszny kłopot z jego wydobyciem. Moja żona była na dworcu. Kazano jej pisać podanie do dyrekcji. Pytali ją, po co mi to - opowiada Zadrożny. - Pewnie boją się, że pójdę do sądu. A ja jeszcze o tym nie zdecydowałem. Ale jasno trzeba stwierdzić: kolej nie robi nic, żeby było bezpiecznie. Perony i tabor są ciągle nieprzystosowane do potrzeb niepełnosprawnych.

Rzeczniczka Kolei Mazowieckich Donata Nowakowska tłumaczy, że firma nie mogła przekazać raportu poszkodowanemu, bo to wewnętrzny dokument spółki. Ale zapewnia, że odpis sporządzony na jego podstawie trafi do Zadrożnych najpóźniej w poniedziałek.

Rzeczniczka radzi, by niepełnosprawni prosili o pomoc kierownika pociągu, gdy już są na dworcu. W Kolejach Mazowieckich nie ma infolinii, na którą np. niepełnosprawny podróżny może wcześniej zgłosić, że będzie potrzebował pomocy przy wsiadaniu. Nowakowska zapewnia, że spółka cały czas modernizuje tabor.

To nie pierwszy tego rodzaju wypadek w Warszawie. We wrześniu Filip Zagończyk, niewidomy student Uniwersytetu Warszawskiego, wpadł pod pociąg metra na stacji Warszawa Centrum. Nie wyczuł laską, że zbliża się do krawędzi peronu. Kilka miesięcy był leczony w Szwajcarii, jednej nogi nie udało się uratować. Zapowiedział, że będzie domagać się od miasta odszkodowania.

Od tego wypadku ani w metrze, ani na kolejowych dworcach nic się nie zmieniło. Przedstawiciele PKP i Metra twierdzą, że nie mogą zmodernizować peronów, choćby montując na nich pasy z wypukłościami, bo w Polsce nie ma odpowiednich przepisów i norm. Ministerstwo Infrastruktury zapowiada, że przepisy (te same dla kolei i metra) będą gotowe pod koniec roku.

Polski Związek Niewidomych szacuje, że w Polsce jest ok. 200 tys. osób niewidomych i słabowidzących. - Wsiadanie do pociągu jest bardzo trudne. To makabra - mówi Małgorzata Pacholec, dyrektorka PZN. - Na każdy pociąg trzeba mieć inny patent. Są różne rodzaje drzwi, schodów, wysokości peronów.

Jako wzór dyrektorka przywołuje Niemcy. Tam na peronach są zaznaczone miejsca, w których osoba niewidoma oczekuje na wjazd pociągu. I wtedy ma pewność, że jest na wysokości wejścia do wagonu. Nie ma też widocznych szczelin między peronem a składem. Przed krawędzią peronu są odpowiednie oznakowania dla tych, którzy nie widzą.

źródło: Gazeta Wyborcza

możliwość komentowania została wyłączona