Wszystkie Z regionu szczecińskiego W skrócie Z kraju

z kraju artykuł

Kraj: O problemie, który jeździł koleją

Leszek Baj,

dodane przez paki

Zdezorientowani pasażerowie nie do końca chyba zdają sobie sprawę, że na kolejach trwa wojna. To wojna nie tylko o pasażera, ale i o "być czy nie być" niektórych spółek kolejowych.
- Konkurencję na rynku kolejowym należy wprowadzać, ale przewidując wszelkie tego konsekwencje - mówił na spotkaniu z dziennikarzami prezes PKP SA Andrzej Wach. - W pierwszej kolejności powinny być wykonywane połączenia długie przez PKP Intercity, które powinny być uzupełniane przez połączenia krótkie na trasach regionalnych - tłumaczył. Jego koncepcja w ostatnich miesiącach została mocno zaburzona.

W wyniku reformy na kolei przeprowadzonej niemal rok temu spółkę PKP Przewozy Regionalne przejęły samorządy wojewódzkie. Z PR wydzielono pociągi międzywojewódzkie (np. pospieszne) i dodano do PKP Intercity. Przewozy Regionalne zostały więc z nierentownymi pociągami osobowymi dowożącymi pasażerów na krótkich dystansach do pracy czy szkoły, do których dopłacać muszą samorządy. W ten sposób spółka miała nie konkurować bezpośrednio z długodystansowymi pociągami InterCity.

Ale stało się inaczej. Wiosną tego roku Przewozy uruchomiły pociągi InterRegio wożące pasażerów pomiędzy dużymi miastami. - Ideą było uruchomienie pociągów bez miejscówek i luksusów jak klimatyzacja, ale za to z niskimi cenami biletów - tłumaczy rzecznik Przewozów Regionalnych Piotr Olszewski. I rzeczywiście pociągi są często tańsze niż pociągi pospieszne czy Tanie Linie Kolejowe prowadzone przez Intercity.

- Intercity zmierza na giełdę. Tymczasem teraz ponosi ekonomiczne konsekwencje uruchomienia pociągów InterRegio. Czy naprawdę pasażerowie potrzebują pociągów jeżdżących często w odstępach 10-15 minut - pyta Wach. Domaga się, by rozkłady jazdy PKP Intercity i Przewozów Regionalnych dopełniały się. I argumentuje, że uruchomienie dziennie kilkudziesięciu składów InterRegio powoduje zabranie tych pociągów z ruchu lokalnego, co zwiększa tłok w pociągach.

- Ale to pociągi InterRegio sprawiły, że spadły ceny biletów - odpowiada Olszewski.

Ale wojna o pasażerów na polskich torach ma głębsze dno. Spółka Przewozy Regionalne stoi na skraju upadłości (w zeszłym tygodniu nadzorcza poleciła sporządzenie zarządowi wniosku o upadłość). Gdyby do niej doszło, firma straciłaby licencję i Polsce groziłby paraliż komunikacyjny (spółka na rocznie około 120 mln pasażerów). Ale zgodnie z prawem spółka nie może zbankrutować.

Przewozy tłumaczą swoją złą sytuację m.in. tym, że nie zostały do końca oddłużone w chwili usamorządowienia (pozostał dług na poziomie 360 mln zł) i że odebrano im część przychodów w postaci połączeń międzywojewódzkich. Jej bieżące zadłużenie względem spółek z Grupy PKP sięga 290 mln zł (to pieniądze m.in. za wzajemną sprzedaż biletów, za dostęp do torów czy energię elektryczną).

Teraz Przewozy Regionalne mają zablokowane konta przez komornika wysłanego na wniosek PKP Intercity, co może uniemożliwić wypłatę wynagrodzeń 15,5 tys. pracowników PR. Już 12 listopada kolejarze z Przewozów Regionalnych chcą zablokować tory w ramach protestu.

- Dogadamy się, nie ma innej opcji - mówi Andrzej Wach.

źródło: Gazeta Wyborcza

możliwość komentowania została wyłączona