Informacje

W nocy z niedzieli na poniedziałek dworzec miał być zamknięty po raz pierwszy na półtorej godziny, od 1.45 do 3.15. Wtedy ze stacji nie odchodzą żadne pociągi. Mimo że plakaty informacyjne już wiszą, wiadomo, że termin 17 grudnia jest nieaktualny. Wszystko przez niesprawne drzwi przy wejściu od ulicy Konopnickiej. Są w takim stanie, że nie da się ich zamknąć.

- Rzeczywiście, cała akcja miała ruszyć od początku tego tygodnia i my jesteśmy gotowi, ale wciąż czekamy, aż ze swoim wejściem uporają się Polskie Linie Kolejowe - tłumaczy Magdalena Sambor z PKP Dworce, który jest zarządcą stacji.

Perony i podziemne przejścia należą już do PLK. Ta kolejowa spółka zawiaduje również wejściem od ul. Konopnickiej.

- Porozumieliśmy się co do samego pomysłu zamknięcia stacji. Jednak drzwi prowadzące do pasażu pod czwartym peronem do niczego się nie nadają. Właśnie rozpoczęliśmy ich wymianę - wyjaśnia Lucjan Cieplik z katowickiego oddziału PLK.

Zamknięcie dworca na noc jest jednym z pomysłów zarządcy na to, jak pozbyć się bezdomnych. Takie rozwiązanie sprawdza się już w innych polskich miastach. Półtoragodzinna przerwa techniczna ma być też wykorzystana na gruntowne sprzątanie stacji. W tym czasie wszyscy, z wyjątkiem pasażerów, muszą opuścić dworzec i podziemia. Ci ostatni na podstawie ważnych biletów będą mogli poczekać na pociąg w dworcowej restauracji w górnym holu.

Wejście od ulicy Konopnickiej ma być zamykane w godzinach od 20 do 5. - Przez dworzec przechodzi mnóstwo ludzi, ale z tego przejścia nocą korzystają tylko najodważniejsi. Dlatego nie powinno to dla nikogo stanowić problemu. Poza tym, ten pasaż od dawna zamienił się w miejsce noclegowe i ubikacje dla bezdomnych - tłumaczy Cieplik.

Wymiana drzwi ma potrwać do końca roku.

źródło: Gazeta Wyborcza