Wszystkie Z regionu szczecińskiego W skrócie Z kraju

region szczeciński artykuł

Wypadek w Dąbiu: Zawiniła ekipa z drezyny

Andrzej Kraśnicki jr, Gazeta Wyborcza,

dodane przez Wojtek; zmodyfikowane

Tak o sobotnim wypadku kolejowym mówią kolejarze. Drezyna, którą jechało trzech pracowników PKP (tylko jeden był trzeźwy), nie miała prawa wjechać na tor, którym poruszał się pociąg pasażerski.
Sobotni koszmar podróżnych pociągu "Barbakan" z Krakowa do Świnoujścia trwał cztery godziny. Tyle potrzebowali kolejarze, by uporać się ze skutkami kolizji, która wydarzyła się o godz. 16. Wypadek opisywaliśmy w poniedziałkowej "Gazecie". Przypomnijmy: na tor, którym poruszał się pociąg Tanich Linii Kolejowych, wjechała spalinowa drezyna, która przewoziła dźwig i koparkę. Doszło do czołowego zderzenia. Pięć osób odniosło obrażenia. W poniedziałek poznaliśmy szczegóły zdarzenia.

- Ci z drezyny życie zawdzięczają maszyniście pociągu "Barbakan" - mówi jeden z kolejarzy, który był na miejscu zdarzenia. - Wypatrzył, że jego torem z naprzeciwka coś jedzie. Zdążył się zatrzymać, ale tylko dlatego, że jechał wolno, bo na tym odcinku jest ograniczenie prędkości. Potem włączył syrenę i zaczął migać światłami. Bez skutku. Bezsilnie patrzył, jak mały pojazd wbija się w jego lokomotywę.

Jeszcze w poniedziałek dwóch z trzech mężczyzn jadących drezyną było w szpitalu. Najmniej poszkodowany, który jest już w domu, został przesłuchany jako świadek. W chwili zdarzenia był trzeźwy. Pozostała dwójka przyznała, że wcześniej piła alkohol. Sprawę przejęła od policji prokuratura, która ustala teraz szczegóły wydarzenia. Kolejarze, z którymi rozmawialiśmy, nie mają jednak wątpliwości, że zawiniła ekipa z drezyny, która nie miała prawa wjechać na tor zajęty przez pociąg pasażerski. Tym bardziej że na semaforze paliło się czerwone światło. Co więcej, jadący drezyną nie odpowiadali na wezwania dyżurnej ruchu, która próbowała się z nimi skontaktować przez radio.

Gromy spadają jednak także na spółkę PKP Intercity, do której należy "Barbakan". Pasażerowie feralnego składu na dokończenie podróży pociągiem do Świnoujścia czekali aż cztery godziny. Skarżyli się też na brak informacji. Część zdecydowała się na dokończenie podróży do Świnoujścia busami.

Spółka Intercity tłumaczy, że najpierw trzeba było uporządkować miejsce wypadku, swoją pracę musiała wykonać policja i prokurator. Ale z naszych ustaleń wynika, że sporo czasu zajęło też zorganizowanie lokomotywy zastępczej. Spółka nie ma swoich pojazdów w szczecińskiej lokomotywowni i musiała porozumieć się z inną spółką, PKP Cargo. - Wypożyczenie stamtąd lokomotywy również wydłużyło czas oczekiwania - przyznaje Beata Czemerajda z zespołu prasowego PKP Intercity.

Firma za całe zamieszanie pasażerów przeprasza i przyznaje, że pechowi klienci będą mogli domagać się częściowego zwrotu kosztów podróży oraz rekompensaty wydatków na bilety autobusowe.

- Jeżeli pasażer jest niezadowolony z jakości usługi lub uskarża się na jej niewykonanie, może złożyć reklamację, która w przeciągu 30 dni zostanie indywidualnie rozpatrzona - mówi Beata Czemerajda.

Reklamacja musi zostać sporządzona na piśmie. Powinna zostać zaadresowana do PKP Intercity i zawierać imię, nazwisko i adres zamieszkania osoby składającej reklamację, opis roszczenia wraz z uzasadnieniem, wykaz załączonych dokumentów i podpis. Reklamacje przyjmuje PKP Intercity Spółka Akcyjna, Biuro Rozliczeń Krajowych, ul. Dworcowa 12, 30-556 Kraków, tel. (48) 12 393 29 31, e-mail: reklamacje@intercity.pl

źródło: Gazeta Wyborcza

możliwość komentowania została wyłączona