Informacje

- To nie jest możliwe ze względów organizacyjnych. Poza tym w myśl przepisów zmiana rozkładu musi być zapowiedziana z siedmiodniowym wyprzedzeniem. W przeciwnym wypadku narażamy się na duże kary. Weźmy np. podróżnego, który kupi bilet do Hiszpanii z wykorzystaniem na pierwszym etapie podróży pociągu, który nie pojedzie... - powiedział wczoraj "Gazecie" Jarosław Kołodziejczyk, wicedyrektor śląskiego oddziału Przewozów Regionalnych.

1 stycznia miało zniknąć w województwie 58 pociągów, w tym aż osiem na linii Częstochowa - Katowice (m.in. znaczna część bardzo popularnych wśród pasażerów przyspieszonych). Kolejne 52 pociągi kursowałyby tylko w dni robocze. Informacja była o tyle zaskakująca, że nowy rozkład obowiązuje raptem od 14 grudnia. Urząd marszałkowski, który zamawia pociągi i płaci za nie, twierdzi, iż rozkład został wprowadzony przez Przewozy Regionalne bez uzgodnienia. Te zaś zaprzeczają.

Clou sporu są oczywiście pieniądze. Województwo śląskie przekaże w 2009 r. na pociągi regionalne 100 mln zł. Jest to o 13 mln więcej niż w tym roku, ale i tak za mało: wzrosły bowiem stawki dostępu (czyli opłaty, jakie pobierają Polskie Linie Kolejowe za wpuszczenie pociągu na tory), a poza tym urząd marszałkowski postanowił reaktywować linię z Katowic do Tychów. Jak się teraz okazało, kosztem innych tras. Wczoraj toczyły się rozmowy między marszałkiem a Przewozami Regionalnymi, ale nie poinformowano o ich rezultatach.

źródło: Gazeta Wyborcza Częstochowa