Wszystkie Z regionu szczecińskiego W skrócie Z kraju

z kraju artykuł

Kraków: W labiryncie krakowskiego dworca

Rafał Romanowski, Gazeta Wyborcza,

dodane przez kasiek007

Nie mamy w Krakowie prawdziwego dworca. To znaczy mamy, ale właściwie jest to kilka dworców, nałożonych na siebie bez ładu i składu, z kilkoma nazwami, lokalizacjami i dziwnymi pomysłami na działanie.
Zazwyczaj w dużych aglomeracjach świata dworzec kolejowy (lub dworce kolejowe) stanowi jeden z najważniejszych punktów na mapie miasta. Wokół nich lokują się dopiero mniejsze organizmy, jak dworce autobusowe, postoje taksówek, przystanki komunikacji miejskiej czy galerie handlowe. Wszystko logicznie, symetrycznie i według ściśle precyzyjnego planu. Dworzec to dworzec i kropka. Wszyscy, mieszkańcy i podróżni, mają wiedzieć, o co chodzi, a orientacja w dworcowej okolicy nie ma przysparzać nikomu nawet najmniejszego problemu.

Ale w Krakowie hasło "dworzec" ma znaczenie iluzoryczne. Bo czym jest jako taki? Bez ogólnej myśli planistycznej, a i terminologia myląca. Mamy więc Dworzec Główny (czyli kolejowy, gdzie budynek dworca w stosunku do peronów przesunięty jest o kilkaset metrów), mamy i Dworzec RDA (autobusowy, z bardzo kłopotliwym dojściem od strony PKP i brakiem oznakowania), mamy wreszcie słabo oznakowane dworcowe tunele rzekomo między PKP a RDA (sztuk trzy, każdy inny, z windami, którymi, aby wyjechać z podziemi na parking nad peronami, trzeba skorzystać z windy nr 1 na peron, następnie na poziomie "0" podreptać do niedziałającej windy nr 2, a potem wynieść walizkę stromymi schodami na dach). Nie trzeba dodawać, że tak istotny szczegół jak kasy biletowe PKP znajdują się w tunelu nr 2 (tym z windami między "-1" a "0"), bynajmniej nie w równolegle biegnącym pod peronami tunelu nr 1 (zwanym nie wiedzieć czemu "Magdą") czy też w tunelu nr 3 (ten zbudowano tylko po to, aby każdy podróżny zaczynał swój pobyt w Krakowie od zakupów w Galerii Krakowskiej).
Galeria Krakowska to osobna sprawa. Jej budynek tarasuje wyjście z dworca, dziwnym trafem kończąc w sobie nitki aż dwóch tuneli (nr 1 oraz nr 3, bynajmniej nie nr 2). Ostatnio galeria zyskała dodatkowy strumień potencjalnych klientów: pasażerów oddanego po 30 latach tunelu tramwajowego między rondem Mogilskim a Politechniką. Na okrasę zafundowano tam lśniący czystością i nowoczesnością peron tzw. Szybkiego Tramwaju numer 50. Nowych, mylących nazw dla użytkowników "dworca" - cała feeria: mamy więc przystanek "Dworzec Główny - Tunel" oraz strzałki "Dworzec Główny Wschód" i "Dworzec Główny Zachód". W zamyśle chodziło o szybką orientację, czy zmierzamy na dalekobieżny autobus, czy na pociąg. W praktyce ani oznaczeń, ani wyjścia do kas PKP nie ma, trafiamy więc w ciepłe objęcia Galerii Krakowskiej.

Żeby było śmieszniej, to tunel jest pilnie strzeżony, nie reszta tegoż dziwacznego organizmu. Na peronie tunelu stoi non stop dwójka ubranych w żółte kamizelki ochroniarzy i próbuje wyłapać z tłumu potencjalnych "przeszkadzaczy tunelu". Tych oczywiście nie ma. Ale spokojnie. Można wysiąść z Szybkiego Tramwaju np. z walizką pełną materiałów wybuchowych i po minucie spacerować zatłoczonymi alejkami gigantycznego sklepu. Nikogo to nie obchodzi, ochroniarze strzegą bowiem tylko tunelu, a nie wejścia do galerii.

Mam dla pracodawców tych wybitnie znudzonych propozycję: zdejmijcie im te kamizelki, a do rąk dajcie mapy i przewodniki po okolicy. Niech je wręczają zdezorientowanym krakowianom i turystom.

A na początek popatrzcie kilka kroków dalej, otwórzcie drzwi do lśniącej srebrem nowoczesnej windy łączącej tunel z przejściem do galerii. Tam właśnie kilku miejscowych meneli godzinami pijąc jabole i paląc papierosy, podróżuje bez ustanku góra-dół, góra-dół, góra-dół...

źródło: Gazeta Wyborcza

możliwość komentowania została wyłączona