Wszystkie Z regionu szczecińskiego W skrócie Z kraju

z kraju artykuł

Warszawa: PKP: Spokojnie, to tylko kolejna awaria

Grzegorz Bruszewski, Andrzej Rejnson, Polska,

dodane przez kasiek007

O godz. 7.30 pociąg Szybkiej Kolei Miejskiej stanął na stacji Ursus. Powód? Przeciążenie składu wynikające z tego, że nie przyjechał wcześniejszy pociąg lokalny. Chwilę później awarii uległy rozjazdy przy Dworcu Gdańskim. Efekt? Gigantyczny paraliż linii średnicowej, tysiące zdenerwowanych pasażerów i godzinne opóźnienia pociągów.
Nie doszłoby do tego, gdyby w lepszym stanie były infrastruktura i same składy. Specjaliści dodają jeszcze, że kolej nieudolnie reaguje na awarie pociągów.

To już kolejny dzień nieszczęść na kolei. W nocy z poniedziałku na wtorek pociąg SKM miał awarię na linii między Pruszkowem a Włochami. Od godz. 22 w poniedziałek do godz. 7.40 we wtorek pociągi na linii podmiejskiej musiały wahadłowo jeździć po jednym torze. Doszło do olbrzymich utrudnień na trasie. Według Zakładu Linii Kolejowych PKP 190 pociągów opóźniło się łącznie na 6,5 tys. minut. We wtorek rano doszło też do próby kradzieży kabla. Między godz. 5.40 a 7.05 ruch na linii dalekobieżnej opóźnił 99 pociągów na prawie 3 tys. minut, czyli średnio o 30 minut.

W związku z awarią utknęły też wczoraj pociągi w tunelu średnicowym, otworzyły się drzwi i tłumy ludzi wyszły na tory, by przedostać się w stronę dworca Śródmieście. - Awaria na kolei oznacza jedno: paraliż - mówi Leszek Walczak, prezes SKM. - Pociągów nie da się ominąć jak samochodów albo przefrunąć nad torami - dodaje.

Wczoraj pociąg SKM odmówił posłuszeństwa w Ursusie o godz. 7.25. Powodem było przeciążenie (poprzedni pociąg "wypadł z rozkładu"). - Ten pojazd tego nie lubi - tłumaczy Leszek Walczak.

30-minutowe opóźnienie spowodowało, że pociągi jadące z Pruszkowa stały w kilometrowej kolejce, bo w godzinach szczytu kursują co 3-4 minuty. Jak przyznają kolejarze, doprowadziło to do całkowitej dezorganizacji i rozwalenia rozkładów jazdy. Donata Nowakowska, rzecznik Kolei Mazowieckich, zdradza, że opóźnienia osiągały 30-50 minut.

Chwilę później, po godz. 8, doszło do uszkodzenia sterowania rozjazdami na Dworcu Zachodnim. - Pociągi się zatrzymały, zostaliśmy powiadomieni, że jest awaria i trzeba wyjść z pociągu. Nikt nam nie powiedział, dlaczego i ile to potrwa - relacjonuje Aleksandra Malinowska, studentka. Jak zaznacza, tłumy ludzi wychodziły na tory, żeby dostać się do autobusów.

- Metal się rozgrzewa i elementy się po prostu rozchodzą - tłumaczy Jan Strzelczak, zca dyrektora zakładu linii kolejowych. Choć już po kwadransie udało się naprawić defekt, znowu ustawiła się kolejka pociągów. Strzelczak przyznaje, że nie musiałoby dojść do awarii, gdyby tory były nowe. A PKP PLK planuje ich remont dopiero w latach 2010-2011, czyli aby zdążyć przed Euro 2012.

Zdaniem ekspertów winni są także kolejarze, bo nie umieją rozwiązywać problemów. - Kradzież kabla to była bezmyślność złodziei. Ale jeśli zepsuty pociąg stoi ponad 10 godzin, a urzędnicy wysyłają między sobą faksy i czekają na podpisy, to jest to biurokratyczny bezsens i zerowe zainteresowanie losem pasażerów - ocenia Adrian Furgalski, ekspert kolejowy z zespołu doradców gospodarczych TOR.

Jak zaznacza Furgalski, jeszcze większe zagrożenie pojawiło się we czwartek w tunelu średnicowym. - To, że ludzie zostali wypuszczeni z pociągu i chodzili po torach ciemnego tunelu, jest nie do pomyślenia. Nikt nie kontrolował tego, gdzie idą, nikt nie udzielił im informacji - mówi Furgalski. - Wystarczy, by pojawił się dym, a ludzie wpadliby w panikę. Skończyłoby się totalnym chaosem i zagrożeniem dla życia - przekonuje.

Być może już wkrótce SKM nie będzie miała już takich problemów, ponieważ w najbliższym czasie pojawi się 17 nowych składów. To dwa razy więcej, niż firma ma dzisiaj do swojej dyspozycji.

źródło: Polska

możliwość komentowania została wyłączona