Wszystkie Z regionu szczecińskiego W skrócie Z kraju

z kraju artykuł

Bochnia: Kolej zadba o nasze życie, jak jej za to zapłacimy

Małgorzata Więcek-Cebula, Gazeta Krakowska,

dodane przez kasiek007

10 lat walki o bezpieczeństwo bez rezultatu. Samorząd nie ma pieniędzy na przebudowę przejazdu w Gorzkowie, na którym przed kilkoma dniami zginęło dwóch młodych ludzi. PKP nie zamierza za to zapłacić. Ile jeszcze osób musi stracić życie?
Kilka dni temu dwóch młodych ludzi zginęło na przejeździe kolejowym w Gorzkowie. Wjechali wprost pod pędzący InterCity. Czy zachowali ostrożność, wyjaśnia prokuratura, która prowadzi w tej sprawie śledztwo. Przy okazji tej tragedii wyszło jednak na jaw, że od dziesięciu lat samorząd gminy Bochnia walczy z PKP o zamontowanie dodatkowego oznakowania tego miejsca.

Udało się nam dotrzeć do korespondencji pomiędzy samorządem a koleją. Wynika z niej, że PKP były gotowe zlikwidować przejazd. Na to rozwiązanie nie zgodzili się jednak mieszkańcy.

- To by oznaczało dla nas spore problemy. Przecież nieopodal tej drogi mieszka wiele rodzin. Odcięcie ich od tej drogi utrudniłoby im życie, na to nie mogliśmy się zgodzić - podkreśla Barbara Kweczko, radna i mieszkanka Gorzkowa.

Wtedy PKP zaproponowały, by przebudować przejazd, jednak tylko pod warunkiem, że za inwestycję zapłaci samorząd. - Taką informację dostaliśmy dosłownie kilkanaście dni przed tragedią - mówi Jerzy Lysy, wójt gminy Bochnia. - PKP deklarowało, iż nie widzi żadnych przeszkód, abyśmy partycypowali finansowo w przebudowie przejazdu. Koszt tego zadania oszacowano na milion złotych, przy czym zaznaczono, że to samorząd powinien ten milion zapłacić - dodaje wójt.

Takie postawienie sprawy oburzyło urzędników. Przyznali, że nawet połowa tej kwoty (tyle deklarowali) oznacza dla nich olbrzymi wysiłek finansowy, skierowany na nie ich zadanie inwestycyjne.

Być może smutne wydarzenia ostatnich dni zmienią nastawienie kolei. Póki co jej przedstawiciele zapewniają, że przejazd w Gorzkowie jest odpowiednio oznakowany. - Zachowane są w tym przypadku wszystkie zalecenia wynikające z rozporządzenia dotyczącego oznakowania takich miejsc - zapewnia Robert Kowal z PKP. - Chodzi tu jednak o coś więcej niż rozporządzenie - zaznaczają mieszkańcy, ubolewając, że niestety nie wszyscy potrafią to zrozumieć.

źródło: Gazeta Krakowska

możliwość komentowania została wyłączona