Wszystkie Z regionu szczecińskiego W skrócie Z kraju

z kraju kolej

Kraków: Za ciasno w przedziale? Zablokuj kolejowe tory!

Piotr Hamarnik,

dodane przez Luke_Police 

Konduktor już gwizdał do odjazdu. Wtedy pasażerowie, którzy nie byli w stanie wsiąść, nie wytrzymali i... zablokowali tory. - Podstawcie dodatkowe wagony, bo nikt nigdzie nie pojedzie - zagrozili. Kolej uległa i po chwili ze stacji w Tarnowie odjechali wszyscy chętni
Małgorzata studiuje na ostatnim roku zarządzania AGH. Na święta i sylwestra wybrała się do rodziny w Jarosławiu. Do Krakowa postanowiła wrócić w niedzielę ekspresem InterRegio.

- Moja stacja była drugą na trasie pociągu. Już wtedy trudno mi było znaleźć miejsce siedzące. Na kolejnych postojach było jeszcze gorzej - opowiada Małgorzata. - W Dębicy część chętnych już nie była w stanie wejść do wagonów. Na kolejnych dworcach sytuacja się powtarzała i ci co czekali na pociąg musieli obejść się smakiem - relacjonuje. - Było koszmarnie: nie było mowy o dojściu do toalety. Zresztą pewnie ktoś w niej podróżował.

Wszyscy albo nikt

Jeszcze tłoczniej było w następnym ekspresie z Przemyśla do Legnicy, który około godz. 14 podjechał na peron dworca w Tarnowie. Gdy otworzyły się drzwi, zmarznięci podróżni, którzy czekali właśnie na to połączenie, zobaczyli, że do środka nie mają szans wejść.

I wtedy doszło do wydarzenia bezprecedensowego w dziejach polskich kolei: czekający na pociąg weszli na tory i zagrozili, że nie pozwolą mu ruszyć, dopóki kolejarze nie podstawią dodatkowego składu. Po kilkudziesięciu minutach okazało się, że dodatkowe wagony dało się doczepić. Wszystkim zainteresowanym udało się wsiąść.

Kolej potwierdza, że uległa pasażerom. Piotr Olszewski, rzecznik prasowy Przewozów Regionalnych, przyznaje też, że w miniony weekend w pociągach panował ogromny ścisk.

- Do sytuacji z Tarnowa nie powinno było dojść. Są to jednak wypadki sporadyczne. Niestety, w ciągu roku zdarza się nam kilka takich dni, w których liczba pasażerów przekracza nasze możliwości przewozowe - tłumaczy Olszewski. - Robimy, co się da. Na większości połączeń jeżdżą większe składy niż zwykle, ale i tak czasem zdarza się, że podróżni muszą zostać na peronie z niczym. Niestety, nie mamy tyle taboru, by zabrać wszystkich czekających.

Skąd zatem kolej wzięła dodatkowy czteroczęściowy skład? - Akurat jeden był dostępny - wyjaśniono nam w Przewozach Regionalnych w Krakowie.

Nie chcesz stać w tłoku? Nie wsiadaj

PKP nie tylko brakuje wagonów. Nie jest również w stanie przewidzieć, ilu pasażerów będzie chciało skorzystać z danego połączenia. - Bierze się to stąd, że nie sprzedajemy miejscówek, tylko bilety ważne przez 24 godziny na danej trasie. Nie możemy więc policzyć, ile osób będzie chciało wsiąść na konkretnej stacji o danej godzinie. Może być tak, że przyjdzie 200 pasażerów, a może być ich cztery razy więcej - tłumaczy Olszewski.

Jego zdaniem pasażer sam powinien ocenić, czy chce jechać w tłoku i czy jest w stanie wsiąść do pociągu. - Konduktor nie może wyprosić podróżnego z ważnym biletem. Nawet jeśli panuje ścisk - kwituje.

Dlaczego Przewozy Regionalne nie wprowadzą więc miejscówek, by liczyć pasażerów? - Nie wolno nam tego robić. Gdybyśmy zaczęli je sprzedawać, to województwa nie miałyby prawa przyznać nam dotacji. Bez tych pieniędzy firma padnie - podsumowuje Olszewski.

Pociesza jednocześnie, że wszystkim pasażerom, którzy nie wejdą do pociągu, przysługuje zwrot pieniędzy za bilet.

- Gdy oddadzą go od razu w kasie, to otrzymają 85 procent zapłaconej kwoty. Aby odzyskać całość, wystarczy napisać reklamację do jednej z naszych regionalnych siedzib, na pewno rozpatrzymy ją pozytywnie - zapewnia.

źródło: Gazeta Wyborcza Kraków

możliwość komentowania została wyłączona