Wszystkie Z regionu szczecińskiego W skrócie Z kraju

z kraju artykuł

Warszawa: Trzeba unieważnić przetarg na 20 pociągów - będą kary?

Krzysztof Śmietana, Gazeta Wyborcza,

dodane przez Phobos

Wielki problem przed władzami Mazowsza, które - nie czekając na wyrok sądu - podpisały kontrakt na 20 pociągów. Teraz trzeba go unieważnić, a samorządowi grozi wypłata odszkodowań.
Na mazowieckich torach wciąż dominują awaryjne składy starego typu. Sytuacja miała się poprawić w 2011 r. Zgodnie z umową podpisaną przez marszałka Adama Struzika w grudniu zeszłego roku bydgoska Pesa miała dostarczyć 20 nowoczesnych pociągów Elf. Nic z tego jednak nie będzie. Jak informowaliśmy, konkurencyjna firma - szwajcarski Stadler - poskarżyła się do sądu i wygrała. Z decyzją, co począć z tym fantem, władze województwa zwlekały, czekając na sentencję wyroku.

Już do nich dotarła. Przede wszystkim Mazowsze musi unieważnić umowę z Pesą i powtórzyć ocenę ofert, ale bez uwzględnienia propozycji bydgoskiej firmy, bo nie spełniła wymogów przetargu. - Zrealizujemy wyrok sądu - mówi Marta Milewska, rzeczniczka marszałka Struzika.

Szwajcarski producent dowiódł przed sądem: Pesa nie wykazała, że dostarczyła "pociągi elektryczne realizujące przewozy pasażerskie z prędkością co najmniej 160 km na godz.". Według fabryki z Bydgoszczy ten warunek spełniają bordowe pociągi jeżdżące na trasie Warszawa - Łódź, które na próbach rozpędzały się niemal do 180 km na godz. Stadler przypomniał jednak, że na razie faktycznie mogą one jechać najwyżej 130 km na godz. Wszystko przez polskie przepisy, które mówią, że przy większych prędkościach maszynista musi mieć pomocnika. Tymczasem w kabinie Pesy jest tylko jedno miejsce. - Wyrok sądu jest niezrozumiały. Drugi fotel możemy zamontować w pół godziny. Przewoźnik na razie tego nie wymagał, bo stan torów nie pozwala tam jeździć z taką prędkością - broni się szef Pesy Tomasz Zaboklicki.

Alvin Gajadhur z Urzędu Transportu Kolejowego powiedział nam, że pociągi tej firmy mają czasowe świadectwo dopuszczenia do jazdy z prędkością 160 km na godz., które pozwala na jazdy próbne. Szef Pesy żali się, że zamówienie dla Mazowsza było już dość zaawansowane. M.in. zamówiono materiały i podzespoły. Nie wyklucza, że jeśli dojdzie do unieważnienia umowy, będzie się domagał odszkodowania od władz Mazowsza.

Czy urząd marszałkowski czuje się winny tego zamieszania? Zdecydował w końcu o podpisaniu umowy, nie czekając na wyrok sądu. - Prawo na to pozwala. Poza tym wcześniej przetarg kontrolowały zarówno Urząd Zamówień Publicznych, jak i Krajowa Izba Odwoławcza. Obie instytucje nie dopatrzyły się uchybień. Zarząd zdecydował się na zawarcie umowy, żeby z pociągów jak najszybciej mogli korzystać pasażerowie - twierdzi Marta Milewska.

Nie wiadomo jeszcze, co będzie po unieważnieniu umowy z Pesą. Jako jedyna na placu boju pozostała oferta Stadlera, który za 20 pociągów chce niecałe 105 mln euro netto. Według władz Mazowsza przeznaczony na ten cen budżet wynosił 101 mln euro. Urzędnicy nieoficjalnie liczą na to, że Pesa jednak nie wystąpi o odszkodowanie, bo to ona miała ich wprowadzić w błąd w sprawie odpowiedniego doświadczenia przy produkcji pociągów.

Stadler niedawno wygrał inny spór o pociągi. Tym razem w sprawie przetargu na 16 składów, w którym Koleje Mazowieckie wprawdzie wskazały Szwajcarów jako zwycięzcę, ale unieważniły postępowanie, bo cena miała przewyższyć założony budżet. Stadler twierdzi, że kolejarze niepotrzebnie doliczyli do ich ceny 22-procentowy podatek VAT. Ten można bowiem szybko odzyskać. Teraz Szwajcarzy domagają się, żeby Koleje Mazowieckie jak najszybciej podpisały z nimi umowę. Przewoźnik odpowiada, że jeszcze analizuje orzeczenie Krajowej Izby Odwoławczej w tej sprawie.

źródło: Gazeta Wyborcza

możliwość komentowania została wyłączona